sobota, 29 października 2005



Praca wre nad lbem krowim. Wszystko to dzieje sie w polowie naszej drogi na uniwerek, naprzeciwko kliniki psychiatrycznej, 20 metrow od Ambasady USA w zwyklej budce, gdzie zaopatrujemy sie zazwyczaj w owoce i warzywa. Mozna by powiedziec hardkor, a to zycie wlasnie.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

samo zycie
dobrze ze krowa nie ma skrzydel - nie grozi jej grypa :)
zreszta tej to juz chyba tylku zupa grozi...

Anonimowy pisze...

bez przesady z tym ketchupem, to tam krowy nie są święte?

Anonimowy pisze...

i co? i co? 2 zdjęcia! a z asztege to "tradycyjnie" jedno?!
a jak? uważnie was czytają... :D

Anonimowy pisze...

literówka :pp