poniedziałek, 27 lutego 2006


Tak powstaje qutab (czyt. gutab). Juz kiedys o nim nadawalismy, ale wyszla nam niescislosc. Teraz juz wiemy lepiej ;)

No wiec (1) najpierw sie rozwalkowuje ciasto tym cieniutkim walkiem, ktory wyglada jak dzida. (2a) Potem laduje sie na polowe placka zielone z garnka u dolu z kilkoma kulkami granata. LUB (2b) Potem laduje sie na polowe placka mieso z kilkoma kulkami granata. (3) Na koniec podgrzewa sie to i spozywa ze zsiadlym mlekiem (po slasku: kiszka), po uprzednim zrolowaniu w poprzek. Ogolnie mozna sie dopatrzyc podobienstwa do nalesnika, wyjawszy prawie calkowity brak slodyczy. Posted by Picasa

niedziela, 26 lutego 2006


Wspanialy obiad u rodzicow Fachriego! Wbrew centralnie umieszczonemu napojowi korporacyjnemu nie wypilismy ani lyka. Za to sprobowalismy 10-letniego koniaku z Gandzy i specjalow azerbejdzanskiej kuchni. Jedna z refleksji poobiednich brzmi: "trzeba sie bedzie nauczyc wznosic toasty". Obiecalem, ze gdy przyjdzie nam stad wyjezdzac, to wzniose toast w tutejszej mowie. Inszallach! Posted by Picasa

czwartek, 23 lutego 2006


Glupio nam tak sie zaniedbac w publikowaniu, ale kto nas zna ten wie, ze zapewne sa powody...

Dzisiaj odreagowalismy jedna z kilku ostatnich "akcji" w bardzo przyjemnej karavansarai. To jest niby takie miejsce gdzie sie dawniej zatrzymywaly karawany na nocleg czy cos. Dziedziniec, drzewka, namiotowy dach, dywany na scianach. Ogolnie miejsce silnie nacechowane obcokrajowcami, no ale rzeczywiscie egzotyczne dla kogos z PL. U nas jak ktos ma wielblada to przeciez jest dziwny i ma problemy - patrz "Duze zwierze", - w Baku tez raczej nikt nie ma juz dromadera, ale Jedwabny szlak zostawil tu swe pietno. Posted by Picasa