środa, 28 lutego 2007

Nauczycielskie wyjście

Koncert w Kapellhausie (przy kościele luterańskim zwanym tu Kirchą) sprawił nam sporo radości. Zapoznaliśmy się z twórczością węgierskiego kompozytora, którego nazwisko wcześniej nam nic nie mówiło - Bartok. Całkiem do rzeczy. Sypał śnieg. Pod nami pędziło raz po raz bakijskie metro.

Reszta wieczoru upłynęła na nauczycielskich dyskusjach.

Wrócilismy do domu marszrutką nr 88. Wysadziliśmy się pod prokuraturą. Nie spodziewalismy się, że ktoś będzie na nas czekać w domu. I nikt rzeczywiście nie czakał. Czekało coś - kartka po rosyjsku wetknięta między drzwi i framugę.



Drodzy sąsiedzi z drugiej strony podwórka! Jeśli czytacie nas teraz po polsku, to informujemy, że poprawiliśmy bloczek ze sznurkiem na bieliznę i znów można kręcić.

czwartek, 22 lutego 2007

Ta, no... galeria


Tym, co lubią oglądać zdjęcia powinno się spodobać, że ponad 400 fotek jest do obejrzenia. Piszący te słowa osobiście na pewno nie dałby rady, ale tworząca owe galerie jest najwyraźniej optymistką. Nie zapominajcie, że wirtualny świat nie daje nawet procenta tego, co rzeczywistość. Więc pojedźcie do Turcji, nie tylko do Antalii, OK?

sobota, 17 lutego 2007

bALEt


Po wczorajszej wizycie w Teatrze Opery i Baletu (byliśmy na tym ostatnim) niestety nie można mieć złudzeń co do poziomu kultury sporej części przybyłych... Do używania komórek w takich miejscach przyzwyczaić się trudno, ale w Azerbejdżanie telefon taki jest oznaką prestiżu (którego zazwyczaj i tak się nie posiada) oraz gadżetem zastępującym mózg, któremu człowiek się podporządkowuje i którego się słucha (a nie do którego przykłada ucho). Bicie braw natomiast po każdej bardziej udanej figurze było lekkim przegięciem. Z tych dwóch powodów się nacierpieliśmy, ale reszta była zabawna. Faceci w takich obcisłych portkach zawsze mnie rozweselają, a z dziurą na tyłku - to ho, ho!
Rewers biletu polecam osobom tropiącym potknięcia w angielszczyźnie wszelakich menu, informatorów itp.

PS. Dzięki Dodi i Gilowi za organizację wieczoru - oto ich blog.

wtorek, 13 lutego 2007

Mały przegląd po-turecki

Po powrocie nie mamy wiele czasu na refleksje. Ostro wchodzimy w nowy semestr, który zaskoczył nas nietypowymi rozwiązaniami na uniwersytecie. Dość napisać, że nie wszyscy są szczęśliwi.



Dziś pokazujemy kilka zdjęć z różnych miejsc, które udało nam się zobaczyć i które zrobił na nas jakieś wrażenie [lub nie]. Powyżej klasztor w Sumeli, niedaleko Trabzonu, gdzie zaskoczył nas śnieg i niestety nie wspięliśmy się do jego podwoi... Trabzon słynie nie tylko z zabójców 'niewiernych' [wnikliwym polecamy przejrzenie serwisów internetowych relacjonujących wydarzenia w Turcji] i Mirka Szymkowiaka, który w Trabzonsporze niedawno skończył karierę sportową. Jest tam mała Hagia Sophia i polski ksiądz na posterunku. Naprawdę warto odwiedzić.



Oto jedno z oblicz Kapadocji [dla Janusza]. A na dole Pamukkale - dziw natury. Kaskady utworzone przez wypływającą spod ziemi gorącą wodę. Wypas, ale na pewno robi jeszcze większe wrażenie, gdy jest pełne słońce i odpowiednia temperatura. Innym razem.

 

Na koniec widok przypisany do współczesnej Turcji, czyli meczet. Tutaj akurat Błękitny w Istambule. Niektóre są godne zobaczenia. Większość nie. I dobrze.

czwartek, 1 lutego 2007

Bujamy się po Turcji



Bujamy się po Turcji. Tu się spotkał czaj z colą po dobrym jedzeniu. Piszemy akurat z serca Kapadocji, z takiego miejsca, o którym nigdy byśmy nie pomyśleli, że w nim wylądujemy. Na koniec apel do czytających - SIĘGNIJCIE PO ORHANA PAMUKA.