wtorek, 22 stycznia 2008

Rewelacje z Wikipedii



W toku przygotowań do wyjazdu, rutynowo sprawdzamy, co mają do powiedzenia na temat naszych celów podróży różne fora, wiki, blogi itp. O mało nie spadłem z krzesła, gdy przeczytałem, co się działo na międzynarodowym lotnisku w Teheranie, kiedy my sobie tu spokojnie pisaliśmy (i fotografowaliśmy) zimę stulecia w Baku. Przeczytajcie sami (po angielsku) - szczególnie ostatnie zdanie pierwszego akapitu - toż to Sodoma i Gomora!

czwartek, 17 stycznia 2008

Przygotowania do opuszczenia

Są takie słowa w języku azerbejdżańskim, które już pozostaną, chociaż nie są ani turkijskie, ani perskie z pochodzenia, lecz niestety rosyjskie. Jednym z nich będzie „bardak”, gdyż nic nie zapowiada, by tę kwestię dało się z życia (a zatem i z języka) wyrugować.

Bardak (ros. бардак) to delikatnie rzecz ujmując wielki nieporządek, ogromny bałagan, total miszmasz, ale oczywiście najbardziej wprost mówiąc: burdel, a moja śp. mama dodałaby: „na kółkach”. (Było to jej ulubione określenie na stan mojego pokoju).


Po raz kolejny przekonałem się, że władze (w demokratycznym czy może półdemokratycznym) kraju odzwierciedlają dosyć udanie jego przekrój społeczny. Widać to w Polsce, no i bardzo dobitnie także tutaj.

W ministerstwie spraw zagranicznych oczekiwałbym pewnego zorganizowania i porządku, bo instytucja ta moim zdaniem powinna być światełkiem nadziei w tunelu ciemnoty i wstecznictwa, gdyż jest na salonach, styka się z innymi kulturami, a wręcz cywilizacjami. Nic podobnego! okazuje się niczym nie odstawać od społecznej przeciętnej.

Te refleksje naszły mnie, kiedy stałem w „kolejce” w celu załatwienia sprawy z wizami. Tak, „porządek”, „czas” trzeba w każdej bodaj kulturze definiować na nowo. A jednak „bardak” nie podlega temu wymogowi...

„Azerbejdżan, Azerbejdżan” - powiedział podsumowując znajomy z uniwersytetu, który też mimo swoistego doświadczenia, odszedł z kwitkiem. Odpowiedziałem z uśmiechem, że hymn w sumie mają ładny. On na to, że spotkamy się w tym samym miejscu o 14.30. Będzie drugie podejście.

Po nim było jeszcze trzecie, kolejnego dnia. Za czwartym razem już odbierałem paszporty. Grunt, że inne rzeczy też są w toku, a wszystko po to by zobaczyć Zatokę Perską z obu wybrzeży.

czwartek, 10 stycznia 2008

Rekord


Niechcący znaleźliśmy się w samym środku bicia przez Baku rekordu... najniższej odnotowanej temperatury. Jak wynika z cytowanego grafiką artykułu, osiągnięto zaskakujące -8,7°C. Pogratulować!

wtorek, 8 stycznia 2008

Jeszcze o śniegu


Ta sensacja pojawia się regularnie i z takąż to częstotliwością zaskakuje (kogóżby innego!) bakijskich drogowców. Porównanie z naszymi drogowcami nie na miejscu - nie ta skala.

Po pierwsze, wielu ludzi decyduje się spontanicznie wziąć sobie wolne w taki dzień jak wczoraj. Auto przysypane, myjnie samochodowe nieczynne - nieprestiżowo jechać w samochodem takim stanie do pracy. Poza tym można się zabić lub co najmniej zbić przy upadku. No i jest zimno, potwornie zimno, 2 lub 3 stopnie. MINUS!


Kto jednak musi wsiąść do swojego żyguli, to na wszelki wypadek założy łańcuchy, bo chociaż to nie góry, to powiedzieć o Baku że jest płaskie nie można. Wiadomo - drogi będą białe.


Jedynymi więc beneficjentami tej skomplikowanej sytuacji pogodowej są małoletni, którzy opanowują ulice i parki. Przedłużono im ferie i skrupulatnie to wykorzystują.



A na koniec konkurs. „Po czym poznać, że ten ślad zostawił mężczyzna z Azerbejdżanu (z dużą dozą prawdopodobieństwa?”


PS. Od dzisiaj odwilż. Woda płynie.

poniedziałek, 7 stycznia 2008

Atrakcje ostatnich dni

1.

Obiad przy świecach... gotowany.
Wyłączyli prąd (bo po co komu) a jakoś trzeba sobie radzić, gdy brzuchy burczą.

2.

Szwendaliśmy się po Baku ze znajomymi Niemcami. Na drzwiach wejściowych jednego z pubów wisiała informacja „Today's gothic party!”.
Jednak ku naszemu rozczarowaniu impreza właśnie się skończyła. Jedyną atrakcją pozostała obserwacja procesu przeobrażania się „Gotek” Azerbejdżanek w Azerbejdżanki.

3.

Dużo śniegu w dzień.

Dużo śniegu w nocy.

czwartek, 3 stycznia 2008

Śnieg jak co rok

 
Ostatki śniegowe jeszcze leżą na gałęziach drzew na naszym podwórku. Prąd wyłączają coraz częściej. Na szczęście woda jeszcze płynie w rurach dwa razy na dzień. Oby szybko nie zamarzła, bo będzie bieda!

Posted by Picasa