O mój rozmarynie
Nie udało nam się z elektriczką, bo się okazało, że nie dojeżdża czasowo do stacji głównej, a jak pojechaliśmy do miejsca, gdzie dochodzi, to wyszło, że łatwiej wsiąść do marszrutki niż czekać ponad godzinę na wietrze.
Pokazaliśmy koleżance Magdzie meczet i to taki z prawdziwego zdarzenia - w Şüvəlanie. Byliśmy już tam parę razy, ale w końcu ukończono prace i teraz wnętrza robią jeszcze większe wrażenie. Zdjęć robić nie wolno.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o park dendrologiczny w Mərdəkanie, który widzieliśmy po raz pierwszy. Wkręciliśmy się jako Azerbejdżanie (za 1 manata a nie za 4), bo pokazaliśmy nasze uniwersyteckie legitymacje i przy kupnie używaliśmy łamanej azerbejdżańszczyzny. Pełno w nim rozmarynu wzdłuż alejek:
Niemal oczywistością jest znalezienie w takim miejscu pouczających i podbudowywujących haseł śp. Hajdara Alijewa. Było ich sporo. To jest bezpańskie, ale stało obok takiego już podpisanego, więc chyba autorstwo można przypisać wspomnianemu wielkiemu wodzowi.
Doceńcie odkrywczość: Dzieci są naszą przyszłością!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz