niedziela, 30 września 2007

Iran, trzeci fragment




Jest dla Iranu tym, czym Kraków dla Polski. Isfahan. Piękny i ze wspaniałą atmosferą.

Prócz porównań kulturalno-duchowych, można się doszukać jeszcze drobnostki o wymiarze dzielnicowym. Kazimierzem Isfahanu jest poniekąd Julfa (czyt. dżulfa) z tym, że nie jest żydowska a ormiańska i akurat raczej nowoczesna i postępowa, a nie podnosząca się z ruiny. Poniżej jeden z trzech kościołów, zwany betlejemskim.





Na powyższym zdjęciu występuje Ali i jego polski rower zakupiony „jeszcze przed Wałęsą” we Francji. Ali pomógł nam dostać się do zurchany (domu siły), areny treningowej tradycyjnego sportu irańskiego. Akcja wygląda tak, że jest ktoś typu trener, kto wali w bęben i dzwoneczki oraz recytuje do tego rytmu np. poezję Hafeza. Siedzi on na podwyższeniu, a u jego stóp w metrowej głębokości arenie ćwiczenia wykonuje grupa zawodników, którzy najpierw się rozgrzewają, a potem popisują swoimi umiejętnościami a'la derwisz czy też a'la ciężarowcy z takimi drewnianymi grubymi pałkami i strasznie ciężkimi łukami a'la tamburyno.

4 komentarze:

jasonburne pisze...

Zazdroszczę szczerze tej wyprawy. Myślę, że przy jakimś dobrym trunku przekaz będzie barwny, a uczestnicy zadowoleni.

Anonimowy pisze...

wow, ale Was pognalo, pieknie, na prawde pieknie... pozdrawiam wszystkich od wszystkich, zwlaszcza dla wujka Lukasza, ktory "przeszedl wszystkie poziomy w Hugo 3D" (bo pod takim imieniem u nas funkcjonuje)

Anonimowy pisze...

czesc !
great pictures, they bring back nice memories ...
what's your e-mail, by the way, mam niespodzianka :-)
guillaume (z montpellier)

Peter pisze...

I don't know your language, but just want to say thanks so much for sharing these photos. They are very descriptive of a place I would like to visit for myself one day.
Regards
Peter NZ