sobota, 17 lutego 2007

bALEt


Po wczorajszej wizycie w Teatrze Opery i Baletu (byliśmy na tym ostatnim) niestety nie można mieć złudzeń co do poziomu kultury sporej części przybyłych... Do używania komórek w takich miejscach przyzwyczaić się trudno, ale w Azerbejdżanie telefon taki jest oznaką prestiżu (którego zazwyczaj i tak się nie posiada) oraz gadżetem zastępującym mózg, któremu człowiek się podporządkowuje i którego się słucha (a nie do którego przykłada ucho). Bicie braw natomiast po każdej bardziej udanej figurze było lekkim przegięciem. Z tych dwóch powodów się nacierpieliśmy, ale reszta była zabawna. Faceci w takich obcisłych portkach zawsze mnie rozweselają, a z dziurą na tyłku - to ho, ho!
Rewers biletu polecam osobom tropiącym potknięcia w angielszczyźnie wszelakich menu, informatorów itp.

PS. Dzięki Dodi i Gilowi za organizację wieczoru - oto ich blog.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

kiaze albreht z dziura na tylku? tego nie zauwazylam!
poza tym, dzieki za reklame! i przy okazji zapraszam na wznowiona strone gila z jego zdjeciami z podrozy: www.halfawake33.com
Mam nadzieje ze wkrotce znowu sie spotkamy na jakims szmirowatym przedstawieniu :) (juppi!)