piątek, 14 grudnia 2007

Wiecznie żywy przywódca ogólnonarodowy

Dwunastego grudnia to od 4 lat dzień szczególny w azerbejdżańskim kalendarzu. Jest to rocznica śmierci Heydəra Baby (dziadka Hajdara). Czci się go jak Lenina w minionych czasach i przypisuje mu zbawienie Azerbejdżanu, jednocześnie przemilczając wszystkich innych zasłużonych wcześniej, w szczególności związanego ongiś z Polską (za Piłsudskiego) Memmeda Emina Resulzade, który założył w roku 1918 pierwszą muzułmańską demokrację: Demokratyczną Republikę Azerbejdżanu.

Ale wystarczy tych politycznych wspominek. Miało być o wiecznie żywym...

Otóż dzień wcześniej poszliśmy na mecz siatkówki kobiet. Skład nasz był nieliczny, ale bardzo głośny (ja jako nauczyciel oszczędzałem strun, co mi przysporzyło przydomku „zdrajca”). Calisia wygrała z Azerrailem 3:2 i choć błędów było dużo po obu stronach, to widowisko było ciekawe. Po sprawie dziewczyny zrobiły sobie z nami zdjęcie, co zawsze jest miłe i jakieś takie dowartościowujące dla kibiców.



Ah, zapomniałbym! Na trybunach siedział z nami nie kto inny, a właśnie tytułowy Heydər. Kadeci szkoły wojskowej przybyli w silnej grupie i dobrze wyposażeni w portrety oraz transparent głoszący coś w stylu „Dziadku Hajdarze, jesteś w naszych sercach”. Dziwnie to wyglądało, nieco surrealistycznie i zdecydowanie nie na miejscu, lecz pewnie się nie znam. Gdy azerbejdżański zespół wyraźnie przegrywał drugiego seta, zaczęto zbierać podobizny śp. prezydenta i zwijać transparent. Nikt nie lubi patrzeć na porażki. Także nieboszczycy?

Brak komentarzy: