wtorek, 21 listopada 2006

Snieg!

 
 
W ramach odreagowania po otwarciu Centrum Polskiego postanowilismy wyrwac sie za Baku, bo juz szlag nas trafial... Nadarzyla sie okazja, by pojechac na polnoc (pamietacie Zagatala, Szeki?). O poganskiej porze - zazwyczaj wtedy kladziemy sie do snu - wybralismy sie do Szeki, szlakiem przez Ismayilli i Qabala ze szczegolnym uwzglednieniem miejsc kultu chrzescijanskiego na tych terytoriach. Byla piekna jesien.
W Maraza zaskoczyl nas snieg, ale to jest juz jednak wysoko, wiec nas to az tak nie zdziwilo. Obejrzelismy mauzoleum i szybko spakowalismy sie do zyguli. Potem znow zlote jesienne liscie az do Szeki. W gore od tego miasta jest wioska Kisz, gdzie znajduje sie albanski kosciolek. (Albanczycy [Albanowie?] byli na tych terenach pierwszymi chrzescijanami, chociaz Ormianie maja na ten temat swoje - inne zdanie, jak zwykle.) Po zjedzeniu obowiazkowego piti udalismy sie w droge powrotna. Jeden przystanek jeszcze nas czekal - rowniez w zwiazku z chrzescijanami: Nidz (po azerbejdzansku: Nic). Zamieszkuje te miejscowosc ludnosc udinska, ktora jest uwazana za spadkobiercow albanskich wierzen.
Wyjezdzalismy stamtad w dobrych humorach, po bardzo udanym wspolnie spedzonym czasie. Mimo prosb, bysmy zatrzymali sie na noc, uparlismy sie, by jechac. To byl blad, ale wtedy jeszcze nie wiedzielismy o zaspach snieznych przed nami. Byla to jedna z tych okolicznosci, o ktorych nawet najstarsi gorale... Przymusowe kimanie w ismayillinskim motelu mialo sie nijak to goscinnej oferty z Nidza.
W niedziele okrezna droga przez pustkowia centralnego AZ (KURDEmir itp.) wrocilismy do stolicy. Dzieki Marek :) Posted by Picasa

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

nie no, a u nas słoneczko. Trochę Wam zazdroszczę takiej wyprawy...

go pisze...

co to za Pan w brązowej kurteczce? wypisz wymaluj jak tata Bolka... ps. B jest już pilotem z licencją więc strzeżcie się tanich linii lotniczych