środa, 21 marca 2007

Nowy rok zoroastrian

Chyba najważniejsze i najbardziej azerbejdżańskie święto. Znane na całym turkojęzycznym terytorium - od Turcji po Kirgizję plus oczywiście w Iranie i wśród Kurdów irackich. Ale tak się składa, że ani z tureckością, ani z mułmańskością niewiele ma wspólnego, bo to post-zoroastriańska tradycja.

My „obchody” zaczęliśmy od koncertu (w tym miejscu co zwykle ostatnio). Studenci konserwatorium i młodsi grali... Znośnie. Nawet Szopen był. Lubią go tu. Zdaje się nie zabrzmiał żaden dzwonek komórki :) Była taka jedna skrzypaczka, która zresztą występowała kilkakrotnie i zgodnie uznaliśmy ją za bardzo rokującą nadzieje. Mnie zdziwiła tymi swoimi okularami na czarnych sznurach. Moim zdaniem, dodawały jej szczególnego poweru.



Przez poprzedzające go 4 wtorki - poświęcone czterem żywiołom - pali się ogniska.




We wczorajszy wieczór, czyli wigilijny, ognisk było więcej i były większe, na każdej ulicy po kilka. Ludzie się grzali, bo przyszły jakieś chłody na Abszeron, a potem je przeskakiwali. Ogólny optymizm i radość, jak z utopieniem Marzanny.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

super ze jest zdjecie magnetycznej skrzypaczki. ja mysle ze grali lepiej niz niezle, jak na uczniow, tylko repertuar byl troche malo dramatyczny

Anonimowy pisze...

A nie ma nic nowego :-(